Relacje z pisania.
Aktualności i miniblog
=> Opis książki
=> Prolog
=> Rozdział 1.
=> Rozdział 2.
=> Rozdział 3.
=> Rozdział 4.
=> Rozdział 5.
=> Rozdział 6.
Kontakt
 

Prolog

- Od kilku dni nie wiem, co jest dobrem, a co złem. Nie wiem co jest prawdą, a co kłamstwem, nie jestem pewna czy kiedy kolwiek żyłam w prawdzie. Więc jak mogę wiedzieć, co to prawda? Moje myśli krążą wśród milionów kłamstw, jakie przez całe swoje dotychczasowe życie słyszałam, bo przecież, okłamywał mnie ojciec przez prawie szesnaście lat - oszustwem było że mama odeszła, bo nie czuła się dość odpowiedzialna by mnie wychowywać. A prawdą okazało się, że go zdradzała i że nigdy go nie kochała a ślub wzięła ylko ze względu na ciążę. A gdy ojciec się o tym doskonale widział, lecz i tak przez ponad 3 lata traktował ją jak ukochaną, jak kobietę z którą chce się spędzić całe życie. Moja matka mnie nigdy nie kochała, nigdy, ona nigdy w życiu nic do mnie nie czuła, ona tylko nie potrafiła się zgodzić na aborcję, więc przetrwała 9 miesięcy a potem jeszcze 3 lata i dopiero odeszła, może myślała że przez ten czas coś do mnie poczuje... A on sam wcale nie był takim idealnym ojcem, na jakiego się kształtował, nie wiem czy był kierowcą tira - ani kim był i co robił.Hmm... Sama chciała bym to wiedzieć. Zawsze sądziłam że prawda jest lepsza od kłamstwa - lecz teraz? Teraz nie jestem pewna, czasem lepiej żyć w kłamstwie i nigdy tego nie odkryć, niż żyć w okrutnej prawdzie jaką ja odkrywam -  tak bardzo chciałabym cofnąć czas. Tak bardzo bym chciała nie zaczynać grzebać w przeszłości mojego ojca. Może bym się teraz nie bała, nie bała tak bardzo. Może nie ścigali by mnie jacyś straszi faceci, z bronią i kto wie czym jeszcze. Może była bym szczęśliwa - stałam na ścieżce w samym środku lasu, rozglądając się to w prawo to w lewo, czy aby na pewno nikt się nie zbliża. Płakałam i mówiłam do siebie, zaczynałam być bezsilna, teraz już nie wiedziałam komu mogę ufać a komu nie. Moje życie stawało się coraz to bardziej szalone, coraz szybciej pędziło do przodu. Czułam się jak na przejażdżce po najstraszniejszym, z najstraszniejszych domu strachów. Łzy mi same spłyneły stróżką po policzkach, mocząc moją zmęczoną i tak już brudną twarz. Uświadomiłam sobie, że od ponad tygodnia nie brałam prysznica. I chodź wiedziałam, że stoję całkiem sama, w samym środku lasu - że nie mogę widzieć z tąd ulicy, że nie mogę słyszeć warkotu samochodów - to do moich uszu dobiegały ciche szepty,  i jeszcze cichsze odgłosy kroków. Nagle uświadomiłam sobie, że w oddali za nie cięką a zarazem nie grubą ścianą drzew widać pojedyńcze ale masywne sylwetki człowieka. Dopiero po kilku sekundach doszło do mnie że to są sylwetki mężczyzn, zaczeli się zbliżać, coraz bliżej i bliżej. Cała drżąca zaczełam się rozglądać, to w prawo to w lewo - za najlepszym miejscem ucieczki. Z oich oczu popłyneło kilka następnych, tym razem przeżających, łez. Wtem spostrzegłam boczną dróżkę, która poprzedzała kilkanaście małych krzaczków, które doskonale mnie by zamaskowały gdy bym chciała uciec. Jednak tego nie zrobiłam, intuicja podpowiadała mi bym jeszcze chwilę się wstrzymała. Całe moje ciało przywarło do podłoża, a ja uczepiłam się go jeszcze bardziej, tylko po to by nie uciec ze strachu. Przed chwilą nie wyraźne sylwetki stawały się coraz bardziej wyraźniejze, wziełam głęboki oddech, kroki zaczeły być coraz głośniejsze, lecz intuicja cały czas mi mówiła bym się jeszcze chwilę wstrzymała, abym ciągle stała w miejscu, abym się nieruszła - stała jak posąg. Nagle ktoś lub coś mnie uratowało, wszyscy w pobliżu usłyszeliśmy głośny odgłos łamanej gałęzi. Mężczyźni staneli jak wryci, nie byli już pewni tego czy dobrze podążyli. Krzykneli dosiebie coś - nie za głośno, nie za cicho; wyglądali tak jak bym widziała swoje aktuale odbicie w lustrze.
Minimalna odległość która nas dzieliła, wydawała mi sie teraz Oceanem Atlantyckim nie czułam już tego strachu co przed kilkoma sekundami, całe przerażenie ze mnie spłyneło, jak gdybym została oblana wielkim wiadrem lodowatej wody i wybudziła się z koszmaru, jednak to wszystko okazało się prawdą, nie wstałam z łóżka. Wiedziałam że jak narazie nic mi nie grozi mężczyźni powolnym krokiem zaczeli się cofać, wydawali mi się przeszłością, jak gdyby byli już minionym etapem mojego życia. Chodź i tak wiedziałam, że jeszcze powrócą, że to nie koniec kłopotów z nimi. Przeczuwałam że coś jeszcze się wydarzy ale niewiedziałam kiedy to nastąpi...
Stałam tak jeszcze przesz kilka lub nawet kilkanaście minut, gdyż z rozładowaną komórką i brakiem zegarka straciłam poczucie czasu i nie mogłam tego określić dokładnie, po chwili usłyszałam następne kroki ale te były jakieś inne. Były bardziej głośne, nikt się nie skradał, on poprostu chciał żebym go słyszała. Niestety tym razem nie widziałam żadnych sylwetek, były tylko głośne kroki. Po chwili upadłam na ziemię, ogarneła mnie fala niepokoju. Nie wiedziałam co się dzieje, nademną stał tylko ta jedna osoba ... Poczułam ból w klatce piersiowej...

... I nagle się obudziłam...

Dzisiaj stronę odwiedziło już 1 odwiedzający (3 wejścia) tutaj!
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja