Relacje z pisania.
Aktualności i miniblog
=> Opis książki
=> Prolog
=> Rozdział 1.
=> Rozdział 2.
=> Rozdział 3.
=> Rozdział 4.
=> Rozdział 5.
=> Rozdział 6.
Kontakt
 

Rozdział 4.

Sen z przed paru tygodni znów mnie "nawiedził", znów byłam w lesie, tylko tym razem las był ciemniejszy, ja bardziej przestraszona a mężczyźni straszniejsi. Lecz wszystko inne, było takie same, to dziwne ale wydawało mi się że nawet odgłosy bły takie same. Ciągle nie wiedziałam kto mnie ścigał, ani kto uratował, ta niewiedza doprowadzała do szału.W tym śnie było wiele aspektów, które mnie nurtowały - na przykład to dlaczego wspominałam o matce, jako o złej kobiecie i o tym że ojciec nie był kierowcą tira, lecz najdziwniejszym elementem snu, był brak wzmianki o macosze, którą kochałam nad życie.


Obudziłam się ze łzami w oczach, lecz nie krzyczałam ani nie szlochałam. Spojrzałam na budzik, wskazywał on 5:00 rano, więc położyłam glowę dopoduszki i zamknęłam oczy. Leżałam, a minuty mijały, po kolejnych 20 minutach, zwlokłam się z łóżka, sięgłam do torebki po ołówek i szkicownik, gdy tylko trzymałam je w ręce ruszyłam na balkon, przy stoliku i zaczełam szkicować swój sen, sama niewiedziałam dlaczego akórat to, ale moje ręce same pracowały.Przypominałam sobie każdy element, snu z niesamowitą dokładnością. Przypuszczam że potrafiono by stwierdzić w jakim miejscu, i w jakim lesie się znajdowałam siedziałam tak przeszło godzinę, przypominając sobie szczegół po szczególe. Teraz sen nie wydawał się tak straszny jak przed godziną.


Nagle usłyszałam pukanie do drzwi...
-Mogę? - usłyszałam głos babci.
-Oczywiście, wejdź.
-Dziękuję, chciałam się zapytać jak było na mieście. Nawet nie wiem kiedy wróciłaś.
-Było po ósmej, a miasto pięknę, byłam na rynku, w szkole i w centrum handlowym a na koniec posiedziałam w parku. Trochę poszkicowałam, spotkałam parę miłycj osób - szybko streściłam swój poprzedni dzień, babcia wydawała się zadowolona.
-Widzę że nie marnowałaś dnai, a jak Ci się podoba szkoła?
-Jest fajna, ale z zewnątrz wydaje się strasznie mała, jednak nie jest taka. Zastanawiam się czy się nie zgubię, moja szkoła przy tej wydaje sie malutka. Mam nadzieję, że znajdę jakieś przyjaciółki, pierwszy września już we wtorek, a ja nie mam książek, ani co ubrać. Dziś jadę do sklepu mam jeszcze jakieś oszczędności powinno mi starczyć, wrócę późno nie musisz na mnie czekać - mówiłam do babci, nie spodziewająć się od niej żadnej reakcji, lecz ona nagle gdzieś znikła po chwili znów stała w moim pokoju, w ręku trzymała niebieską torebkę, z której wyciągła czarny skórzany portwel. Coś przeliczyła, nad czymś się zastanowiła i wyciągła w moją stronę dłoń. Niepewnie do niej podeszlam, ostrożnie stawiając stopę za stopą. Gdy byłam wystarczajco blisko włożyła mi coś do ręki, otworzyłam ją a w niej miałam ponad 1000złotych.
- Nie trzeba było babciu - powiedziałam z lekkim zdziwieniem gdy otworzyłam dłoń.
-Kochanie, skoro daję to bierz, kup książki a reszta dla Ciebie, spis książek masz w drugiej szufladzie biurka, jedna księgarnia jest w centrum handlowym a druga za piekarnią. Tylko z ubraniami nie przesadź, zostaw sobie coś na później, na trudniejsze chwile - mówiła spokojnie, zachowując niesamowicie nienaturalny ton głosu, moje ciał przeszły ciarki, ten ton minie lekko przerażał.
-Oczywiście babciu... Dziękuję - odpowiedziałam cały czas starając się by mój głos się nie załamał. Kolejnym pytaniem jakie mi się dzisiaj nasuneło dotyczyło babki, interesowało mnie to jak taka drobniutka, no może umięśniona ale i tak niska i chuda kobieta może wywoływać takie przerażenie?


Nie chciałam spędzać pięknego niedzielnego poranka w domu, weszłam do swojej garderoby po raz pierwszy od kiedy tu zamieszkałam, sądziłam że będzie to mały pokoik, lecz i tym razem się myliłam, pokój był w kolorze mlecznym z kawowymi i szklanymi dodatkami. Dwa wielkie kawowe fotele i szklany stoliczek były ustawione po środku, z lewej strony pokoju była obrotowa platforma z wieszakami na których wisiały sukienki, spodnice i bluzki, na tej samej ścianie były szklano-mleczne półki a na nich leżały spodnie w wielu kolorach i wielu wzorach oraz spódnice. Na pawo od drzwi były wysokie i ruchome szklane półki n których stały buty i torebki, obok na kawowej półce, przymocowanej do ściany, stały stojaczki z kolczykami i z naszyjnikami oraz okularami. I chodź miałam już wiele ubrań, to ciągle było tam mnóstwo miejsca na kolejne ubrania.
Zastanawiałam się czy czasem nie zamieszkałam w zamku lub pałay.


Ubrałam dres i wyszłam, jedyną drogą jaką znałam była to droga do parku i spowrotem wiedziałam że zajmie mi ona trochę czasu, i nie zdążę na śniadanie, ale od dawna nie biegałam, a byłam osobą która nie potrafiła siedzieć cały czas w domu.Nie zastanawiałam się długo nad tym czy biec czy nie, od razu ruszyłam. Biegłam już od 30 minut, a moje nogi z każdą sekundą miały coraz to więcej siły do biegu. Ten bieg mnie męczył, lecz był on uwolnieniem od przeszłości, snu a przy okazji babci. Chłodny poranny wietrzyk jeszcze bardziej napełniała mnie dobrą energią, sprawił że ten bieg był cudowny. W pewnej chwili w oddali zobaczyłam sylwetki trzech osób, trzech mężczyzn, oni też biegli, ale w przciwnym kierunku. Po 2 minutach jeden z nich był koło mnie, zatrzymał się i dokładnie się mi przyglądnoł. Ja po chwili też przystanęłam, obruciłam się w jego stronę, moim oczom ukazał się przystojaniak z restauracji.
-Dziewczyna od ładnych szkiców, prawda? - powiedział zerkając na mnie nie pewnie.
-Owszem, ale łatwiej zapamiętać Gabriela - po raz kolejny to zrobiłam, otworzyłam się przed opcym człowiekiem którego znałam zaledwie 5 minut.
-Miło mi, jestem Damian. Twój rysunek zwalił moją mamę z nóg, powiedziała że jesteś lepsza od niejednego malarza. To niesamowite, bo rzadko co jej się podoba. Gratulację - mówił powoli i spokojnie. A ja słuchałam go i odpływałam w niebyt - słysząc go, widząc go, czując go.
-Dziękuję, jak wam się biega? - zapytałam chodź nie wiedziałam na jaką odpowiedź liczyłam.
-Niesamowicie, a pogoda jeszcze bardziej nas motywuje, na dodatek to ostatnie treningi przed "naborem" do drużyny w kosza i w nogę. Chodź, raczej ne odwołają mnie ze stanowiska kapitana, lecz kto to wie.
-Jesteś kapitanem? W którym liceum? - zapytałam zainteresowana tym czy będziemy w tej samej szkole. Nie wiedziałam co, ale coś mi mówiło że on mi pomoże, że powinnam utrzymać z nim jak najlepsze kontakty.
-Do prywatnego liceum im. Chopina, do drujej "b"... A ty?
-Liceum, to samo... A klasa, sama nie wiem. Dowem się we wtorek.
-Klasa pierewsza czy druga?
-Jasne że druga.
-To nie wiem, w klasach jest nas po rowno, więc trudno mi stwierdzić. Dobra my biegniemy, biegniesz z nami?
- Jasne - to było jego pytanie, moje serce od razu zaczeło bić głośniej.


Do domu dobiegliśmy po niecałych 40 miutach, aj ich opuściłam a oni pobiegli dalej. Jedyna niesprawiedliwość to, to że on wiedział gdzie ja mieszkam, a ja nie wiedziałam gdzie on. Obawy że nie spóźnię na śniadanie, okazały się niepotrzebne, zdążyłam nawet wziąść prysznic i przebrać się. Do stołu usiadłam, już gotowa by wyjść zaraz po śniadaniu, w torebce miałam portwel z pieniędzmi, czyste ubrania.Nawet wyrobiłam się z pomalować. Moja babcia siedziała tym razem w spodniach i bluze przy stole, nie miała na sobie munduru, ani nic co by wskazywało na pracę w wojsku. Na śniadanie były jajka na miękko, chleb z serem i kawa. Podczas śniadania, rzadna z nas się nie odezwała, siedziałyśmy same w jadalni na dwóch różnych końcach stołu dla 10 osób. Gdy miałam już wychodzić, babcia mnie zawołała i poprosiła bym wróciła przed dwudziestą, ja się zgodziłam i wyszłam.


W księgarni byłam po godzinie, za książki zapłaciłam więcej niż sądziłam ponad 200 złotych, więc do dyspozycji. zostało mi 940 złotych od babci a dotego ponad 600 złotych z moich oszczędności. No i cały dzień do dyspozycji. Postanowiłam sobie kupić ubranie na rozpoczęcie roku, chodź zapewne znalazłabym coś w garderobie. Przeszłam kilka sklepów na mieście, po czym ruszyłam w stronę centrum. Hodąc po poasażu, od sklepu do sklepu w poszukiwaniu czegoś niezwykłego straciłam godzinę. Postanowiłam chwilę odpocząć, więc ruszyłam w stronę fontanny. Idąc powolnym krokiem nie rozglądałam się zbytnio. Lecz nagle na wystawie, jednego ze sklepów ujrzałam śliczny i elegancki komplet, który idealnie pasował na rozpoczęcie roku, postanowiłam zapytać się w jakiej cenie jest ten komplet więc weszłam do sklepu. A tam na manekinie wisiała śliczna czarno-biała sukienka bez ramiączek z czarną marynarką. Podeszłam do tego kompletu by zobaczyć cenę, nie chciałam wydać za dużo na ubranie na początek roku, chodź wiedziałam że za ten komplecik potrafiłabym oddać wszystko. Na marynarce widniała cena 50 złotych, a na sukięce 120 złotych, bez dłuższego namysłu poprosiłam o ten komplet w rozmiarze "s". Już po 5 minutach siedziałam zadowolona przy fontannie, szkicując ludzi w szkicowniku. Mogłam wracać do domu już teraz chodź była dopiero druga po południu.


Jak tylko skończyłam szkicować, ruszyłam w stronę parku. Gdy tam dotarłam, znów było pełno ludzi, tym razem również licealistów. Jednak tym razem rozwieszali dekorację, w oddali doszczegłam Damiana, który intensywnie pracował, lecz mimo swoich zajęć i tak mnie jużał. Już po chwili stał przy mnie.
-Hej, co tu robisz? - zapytał gdy tylko do mnie dobiegł.
-Zwiedzam, nowe miasto. A wy co organizujecie?
-Bal powitalny dla pierszaków, jakm co roku. - odpowiedział szybko, lecz treściwie.
-Może wam pomóc? - zapytałam z ciekawości.
-Było by miło - na jego twarzy pojawił się mały uśmiech, moja propozycja mu spasowała. Przedstawił mnie swoim znajomym, nic do mnie nie mieli, przyjeli mnie bardzo serdecznie, sprawili że nie bałam się już początku szkoły, teraz czułam że wszystko się ułoży.


Dzisiaj stronę odwiedziło już 3 odwiedzający (7 wejścia) tutaj!
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja